Zafascynowana literaturą podróżniczą Cejrowskiego i Pawlikowskiej 4 lata temu spróbowałam yerba mate. Kupiłam cały asortyment i samą yerbę. Nie smakowało mi. Kręciło mi się od niej w głowie. Próbowałam ją polubić, bo ma wiele dobrych właściwości. Pobudza umysł, daje energię, usuwa z organizmu toksyczne substancje, podnosi odporność, opóźnia starzenie się, zmniejsza stres - jednym słowem same pozytywy. To wszystko dzięki temu, że posiada mnóstwo witamin i minerałów. Dlaczego więc nie spróbować tego magicznego naparu? Po tych 4 latach postanowiłam znowu do niej wrócić. Spróbować raz jeszcze. Myślę, że trochę źle ją zaparzałam. Znalazłam jednak nowy sposób jej zaparzania - Pawlikowska w swojej książce "W dżungli życia" go podaje. Może dzięki temu, że woda będzie w termosie napar będzie smaczniejszy? Zobaczymy w praktyce :)
Yerba mate na sposób południowo-amerykański
1. Kubek z drewna albo tykwę wyparzyć wrzątkiem.
2. Nasypać do niego suchej yerby do 2/3 wysokości
3. Można dodać szczyptę ulubionych ziół, np. rumianku, mięty, anyżu itd.
4. Zatykając koniec rurki kciukiem, wkręcić ją w suchą yerbę i umieścić w kubku tak, żeby sitko znajdowało się tuż nad dnem, a rurka przy wylocie z kubka opierała się o jego brzeg.
5. Przygotować gorącą wodę o temperaturze ok. 80 st. C (taką, jakiej używa się do zaparzania kawy rozpuszczalnej). Wlać wodę do termosu i zamknąć go.
6. Do kubka z suchą yerbą nalać do pełna wody z termosu i zostawić na tak długo, aż woda wsiąknie. To pierwsze zalanie nazywa się para Santo Tomas, czyli dla Świętego Tomasza. Sucha yerba tak wciąga w siebie wodę, jakby naprawdę wypijał ją niewidzialny święty.
7. Kiedy św. Tomasz wypije swoje, dolewamy z termosu dwa-trzy łyki wody i pijemy. Kiedy w rurce zabulgocze powietrze, znów dolewamy kilka łyków wody i wypijamy.
Teraz jest zima, więc pijemy ją na gorąco, ale jak na dworze zapanuje upał, wtedy zamiast gorącej wody wlewa się do termosu zimnej z kostkami lodu :)